Stay with me

niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 4

**Victoria**
Odwróciłam się gwałtownie, przede mną stał ten idiota Harry we własnej osobie. Uśmiechnął się zawadiacko. On chyba nie umie uszanować wieści że nie miałam ochoty iść dziś do szkoły. Tylko jedno pytanie krąży mi po głowie.. skąd on wiedział gdzie ja jestem? Albo skąd ma mój numer telefonu?
- Panna niegrzeczna wybrała się na wagary?
- A co cię to?! - rzuciłam odchodząc.
- To że chciałem wiedzieć czy jesteś taka niegrzeczna, czy tylko taką udajesz?- podbiegł chwytając mnie za bluzę. Zatrzymałam się spoglądając na niego od tyłu. Ten palant zaczyna mnie mega denerwować.
- Mam swoje powody, jestem niegrzeczną dziewczynką.. wielkie halo, nic nowego. Wszystkie nastolatki w tym wieku się buntują, wagarują, przeklinają. - wyrwałam mu z ręki kawałek mojej bluzy i wyszłam ze sklepu. Ten idiota dalej szedł za mną, chyba nie rozumie słów które ciągle mu mówię, żeby dał mi spokój!
- Victoria może dasz się zaprosić na lody.- uśmiechnął się. Szkoda że nie zaprosi sobie jeszcze tej suki Kimberly. 
- A czy ktoś jeszcze poszedł na wagary, i tu przyjdzie?
- Yyy, nie..- był zaskoczony, ale później zaczaił.- czy musisz być ciągle zazdrosna o tą Kimberly?
- Ja?! Zazdrosna?! Pojebało cię?!- oburzyłam się. Nie jestem wcale zazdrosna o tego fiuta, nawet nie powinnam. Spokojnym krokiem weszliśmy do jednego z dziecięcych sklepów, chyba z nudy. Przy drzwiach sklepu stała kobieta z dzieckiem. Oczywiście to była moja matka i ta mała cholera. Przyglądały się dziecięcemu manekinowi który miał na sobie różową sukienkę w falbany. Kurwa nie chce być chamska ani nic tylko tej dziewczynce kupuje pewnie milion ubrań a na mnie nie wydała ani grosza. Daje mi do zrozumienia że już mnie nie kocha, jestem jej dzieckiem a nie zadzwoni nie przyjedzie, po prostu nic. Przez nią wczoraj zrobiłam takie wielkie przedstawienie na basenie, nie wiem dlaczego musiała przyjeżdżać do tego miasta. Niech wraca tam z kąt przyjechała razem z tą małą barbie!
Usłyszałam ich rozmowę.
- Kochanie podoba ci się ta sukienka?
- Tak mamusiu, jest piękna.
- Przecież wiesz że kupię ci zawsze wszystko co będziesz chciała. - przytuliła ją mocno, co bardzo zakuło mnie w serce.
Wybiegłam ze sklepu nie zważając na nic. Słyszałam za sobą tylko krzyki Harr'ego.
Łzy zaczęły napływać mi do oczu,nie potrafiłam się powstrzymać,z resztą nawet nie próbowałam.
Pobiegłam do łazienki,po czym zamknęłam się w kabinie na klucz. Teraz myślałam tylko o jednym, o czymś bardzo ostrym..

**Harry**

Bez wahania wbiegłem do damskiej toalety.
-Wyjdź stąd kurwa,nie widzisz że to damska toaleta ?! - nakrzyczały na mnie dziewczyny poprawiające makijaż
-Spierdalajcie !
Popatrzyły się na mnie jak na idiotę i wybiegły popychając się nawzajem.
Schylałem się pod każdą kabinę,żeby zobaczyć czy ktoś jest w środku. Pod ostatnią zauważyłem czerwone convers'y,wiedziałem,że tam jest Victoria.
-Vicki,wyjdź porozmawiamy - powiedziałem najbardziej łagodnie jak potrafię
-Nie,dajcie mi wszyscy kurwa święty spokój !
-Co się stało ? Dlaczego tak nagle wybiegłaś ze sklepu ?
- Widok mojej ukochanej mamusi z moją ulubioną siostrą,której nie znam. Czy niewspaniale ?
Co może powinnam podbiec do niej i wyprzytulać ją za wszystkie czasy. Za to,że mnie zostawiła,za to,że tak bardzo skrzywdziła ? Dla ciebie to jest okej ?
-Nie,nie jest okej,ja przepraszam,nie wiedziałem.

**Victoria**

Gdy rozmawiałam z Harry'm znalazłam w mojej kieszeni od spodni paczkę żyletek. Zawsze noszę je przy sobie. Zrobiłam parę kresek na nadgarstku,ale pierwszy raz o dziwo nie pomogło.
Otworzyłam drzwi kabiny i przytuliłam Harr'ego z całej siły. Odwzajemnił uścisk.
Miał swoje ręce na mojej talii,natomiast moje powędrowały na jego szyję.
Po chwili wziął mój nadgarstek do swojej dłoni. Spojrzał  na mnie morderczym wzrokiem,jego oczy w momencie zmieniły barwę na ciemną i zimną.
-Dlaczego robisz sobie taką wielką krzywdę ?
-Chcę po prostu odetchnąć od rzeczywistości i przynajmniej przez chwilę być szczęśliwą.
-Czy krzywdzenie daje ci szczęście ? - mówił nie dowierzając
-Harry słuchaj,po prostu kiedy ktoś zrobi mi jakąś krzywdę to od razu idzie mi to na psychikę,bardziej niż innym ludziom,jednym słowem jestem bardzo wrażliwa.
Przytulił mnie, mocniej niż przedtem. Nienawidzę kiedy inni mi współczują, czuję się wtedy gorsza od innych.
-Harry.. dziękuje że jesteś. Na początku miałam cię za chuja, nie wiem czy się zmieniłeś czy zawsze taki byłeś, ale wiem że mi pomogłeś i ci za to bardzo dziękuję.- rozczuliłam się, chyba teraz ma dowód że jestem bardzo uczuciowa.
-Vicki, może wyjdźmy już z damskiej toalety bo dostałem już opieprz od jakiś lasek. - zaśmialiśmy się, Harry wytarł z mojego policzka łzę a później wyprowadził mnie z toalety. Weszliśmy do sklepu NewYork, za kilka dni będzie szkolna wycieczka, przyszłam tutaj ogólnie po rzeczy na wycieczkę. Kiedy się odwróciłam Harry miał na głowie damskie majtki i biegał z nimi na głowie po sklepie. Śmiałam się bez opamiętania. 
- Harry, ty idioto! - skuliłam się, a on podbiegł do mnie i pocałował mnie w policzek. Dostanie za swoje. Harry biegł niebywale się ciesząc, ochroniarz chwycił go za ramie i wyprowadził ze sklepu, od razu wybiegłam za nim. 
-Jeżeli chcesz takie mieć to kup sobie, a nie zabawiaj dziewczynę w dość dziecinny sposób.- ochroniarz uśmiechnął się do nas a Styles'owi zabrał majtki i wrócił do sklepu.
 Śmialiśmy do czasu aż Harry zadał mi pytanie.
-Może dasz się skusić na obiad?
-A gdzie będzie ten obiad?- mówiliśmy w dość śmieszny sposób.
-W Mc'Donaldzie.- uśmiechnął się szeroko, zobaczyłam jego śnieżnobiałe zęby. Boskie.
Wychodząc z galerii zauważyłam moją matkę z tym bachorem, stały przy dużym białym aucie z 6 torbami. Ale rozpieszczona. Harry zauważył moje zakłopotanie, chwycił mnie za rękę i szybkim krokiem poszliśmy w stronę Mc'Donalda. Po chwili wyrwałam moją rękę, widziałam że Styles się speszył. Nie chciałam żeby matka zaczęła gadać ciotce jakieś rzeczy o chłopakach, nie chcę mieć więcej problemów i więcej powodów do krzywdzenia mojego ciała.

_______________________________
Podoba się = komentarz :**





sobota, 3 maja 2014

Rozdział 3

**Victoria**
Obok mojej matki stała mała dziewczynka, miała chyba około 6 lat. Kurwa jedno dziecko zostawiła a zrobiła sobie następne. Dawno jej nie widziałam chyba 2 lata, ale nigdy na spotkania nie przychodziła z dzieckiem!
- Victoria, przepraszam ale nie miałam odwagi ci powiedzieć. To jest Lea, twoja siostra. - mówiła łagodnie i szczegółowo, ale we mnie już dawno coś buzowało.
- Co ty sobie myślisz?! Że dzieci to zabawka, która jak ci sie znudzi to ją zostawiasz a za pare lat masz lepszy model?! Kurwa jak możesz być tak pusta. Typowa blondynka! - wybiegłam już płacząc, przebrałam się i wyszłam rozdrażniona. Kiedy byłam na przystanku wysłałam cioci krótkego sms'a
Czekam w domu.
Nie wiem czy dobrze myśle ale wydaje mi się że ciotka zrobiła to specjalnie, że to ona zadzwoniła do mojej matki. Ona myślała że co że z radości sie zsikam w majtki jak ją zobacze?! To sie chyba kurwa pomyliła. Chociaż przynajmniej miałam wymówkę żeby publicznie nie pokazywać moich blizn. Jadąc w autobusie nałożyłam słuchawki i co chwile sprawdzałam przystanki. Na moim przystanku wysiadłam i pobiegłam do domu. Przed drzwiami zastałam Troy'a.
- Dlaczego nie odpisałaś na wiadomości?- był wyraźnie zdenerwowany.
- Nie czytałam. Jakoś tak ręka sama odrzuciła telefon.
- Victoria, myszko..
- Ta teraz to myszko!- teraz wkurwiłam się na maksa.- jeszcze dziś popołudniu nazwałeś mnie idiotką, i potraktowałeś jak szmatę!
- Vicki, byłem zdenerwowany na tego fiuta Harry'ego. On ma problemy psychiczne, jestem tego pewny.
- Jest takim fiutem jak ty! Znikaj mi z oczu!
- Nigdzie nie pójdę dopóki mi nie wybaczysz.
- Spierdalaj i daj mi spokój nie chce cie znać. Bo fiutów nikt nie chce znać.- zamknęłam mu drzwi przed oczami. Chyba słyszał mój głośny szloch, wycofał się. Usłyszałam jak opuszcza mój ogródek i wsiada do samochodu. Potem odjechał. Od razu poszłam do pokoju, zanurzyłam się w wygodzie mojego łóżka. Już drugi raz nie chce go opuszczać, nie chce iść jutro do tego pieprzonego liceum. Nie pójdę, nie chce już widzieć ani Troy'a ani Kimberly, a już na pewno Harry'ego. Mówię że jest fiutem, chujem, nikim. A jednak w mojej głowie jest wszystkim.. to mnie zastanawia. Zamknęłam komputer na klucz i weszłam na laptopa. Dostałam kilka wiadomości od Harry'ego. Dziwne.
H:Victoria, ty zerwałaś z Troy'em?
H:Przykro mi, kogo ja oszukuje, wcale mi nie przykro..
H:Odpiszesz?
H:Victoria, obraziłaś się na mnie?
H:Odpisz!
Co go to wszystko obchodzi? Zastanawia mnie to, a najbardziej to zdanie ,, Przykro mi, kogo ja oszukuje, wcale mi nie przykro.. " on ma w ogóle serce? Jak może cieszyć go zerwanie innej osoby, a przecież on jest z Kimberly. To nie ma sensu. Nie wiem czy powinnam mu odpisywać. Chociaż co mi szkodzi.
V:Tak, można powiedzieć że zerwaliśmy. A w ogóle to po cholerę ci to wiedzieć. Nie rozumiem o co ci chodzi. Jak możesz się cieszyć z cudzego nieszczęścia,a no tak przecież ty jesteś z tą suką, Kimberly. Więc pewnie jesteś taki sam jak ona.
H:O ! Pani Smith zachciało się odpisać,wspaniale ! Jedna taka prośba,nie nazywaj Kimberly suką.
Dziękuję,pozdrawiam.
V:Będę ją tak nazywać,bo nią jest panie Styles,również pozdrawiam.
H:Dlaczego taka jesteś ? Taka zachłanna i zawistna ?
V:Ja ?! Ja jestem zachłanna i zawistna,kurwa.... Nie rozumiem cię Harry,naprawdę.
Dlaczego tak bardzo zależy ci na tym by mnie upokorzyć? Nie rozumiem nikogo,każdy ma we mnie swoje interesy. Matka mnie zostawiła i zrobiła sobie drugie dziecko,ojca nie widziałam o 16 lat,Troy upokorzył mnie przed całą szkołą,a ty....a ty mnie cholernie ranisz.
H:Vicki..jaa,nie wiedziałem......muszę kończyć pa

Super,jak zwykle olał sprawę. Nie mam siły iść jutro do szkoły,spróbuję upozorować chorobę.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Vicki,kotku,mogę wejść ? - powiedziała łagodnie ciocia
-Nie ! Nikt już mnie nie zrani ! - krzyknęłam przez zaciśnięte zęby
-Victoria proszę - powiedziała już ostrzej
-Powiedziałam nie ! - Wydarłam się jak głupia
Najwyraźniej dało to efekty,bo ciotka odeszła od mojego pokoju i weszła do swojego.
Powiedziałam żyletkom nie !Nie będę niszczyć swojego ciała,jestem silna i wytrzymam wszystko.
Potrafię się powstrzymać i cieszyć się życiem. Muszę o tym pamiętać. Mam 28 nieodebranych połączeń od Tess i dwa razy tyle samo od Emily. Nie chcę z nimi teraz rozmawiać.
Wpięłam słuchawki do telefonu i założyłam je na uszy.
Po krótkiej chwili zasnęłam.

***********************

Obudziłam się i było jeszcze ciemno. Nie słyszałam żadnych stukotów cioci z dołu. To znaczy,że jeszcze śpi.
Wzięłam telefon do ręki. No tak to wszystko wyjaśnia. Jest 4:27
Jedna nieodebrana wiadomość od Harry
Śpij dobrze Vicki :*
Uśmiechnęłam się do wyświetlacza.Wstałam z łóżka i poszłam zrobić sobie kakao.
Postanowiłam ukroić sobie jeszcze kawałek sernika.
Po czym poszłam do góry.
Zastanawiałam się czy iść do szkoły czy nie. Jeden dzień wolnego to kusząca propozycja.
Widziałam w jednym programie dziewczyny bulimiczki. Jadły co popadnie i ile popadnie w bardzo dużych ilościach,a później wywoływały wymioty.
Może ja też spróbuję je wywołać,podobno trzeba włożyć szczoteczkę wystarczająco głęboko i gotowe.
Tak wiem nie jest to specjalnie odpowiedzialne,ale naprawdę nie mam siły wszystkim tłumaczyć co zaszło między mną a Troy'em.
Położyłam się jeszcze na chwilkę i zaczęłam myśleć o moim życiu.
Pół godzinki później usłyszałam jak ciocia wychodzi z pokoju i wlecze się do łazienki.
Szybko wybiegłam przed nią i zamknęłam się w ubikacji,zabrałam w błyskawicznym tempie szczoteczkę i włożyłam ją najgłębiej jak potrafiłam.
Od razu wywołałam wymioty.
Ciocia niecierpliwiła się przed drzwiami. Szczoteczkę wyrzuciłam do kosza,a drzwi otworzyłam.
-Kochanie,dziś nie pójdziesz do szkoły.Wypijesz lekarstwa,które ci pomogą.Ja niestety dziś muszę wyjść,ale wrócę najszybciej jak potrafię
-Dobrze ciociu,dziękuję
Obróciłam się i uśmiechnęłam się z powodu zwycięstwa. Poszłam na łóżko,beztrosko się wylegiwać.
Dostałam sms'a
H:Idziesz dziś do szkoły ? Podwieźć cię ?
V:Nie potrzebuję od ciebie nieczego.
H:Czy możesz się tak nie zachowywać ?
V:Jak,no powiedz jak ? To ty masz jakieś wahania humoru. Wpółczuję osobom,które z tobą przebywają
H:Dobra ja tylko zaproponowałem pomoc
V:Za którą dziękuję

Czemu on ma takie wahania nastrojów.Najpierw jest niemiły później czuły teraz troszczący się. Nie rozumiem.
Ubrałam się,ponieważ musiałam dziś jechać do paru sklepów przed jedno-tygodniową wycieczką.
Jak ciocia wyjdzie z domu,od razu pójdę na autobus i pojadę do galerii.
Ubrałam jasne boyfriend'y z przetarciami,męską bluzę z napisem " Chcę mieć wszystko "
Do tego krótkie,białe convers'y.
Podłączyłam prostownicę i zaczekałam chwilkę,aż się nagrzeje.
Wyprostowałam grzywkę,a włosy upięłam w końskiego kucyka.
Usłyszałam z dołu
-Kochanie wychodzę,wracam za 4 godzinki - powiedziała dość głośno ciocia
-Dobrze,będę czekać !
Po dziesięciu minutach wyszłam z domu. Poszłam na przystanek autobusowy,za minutę mój autobus miał przyjechać. Oczywiście spóźnił się,ale przecież nie nakrzyczę na kierowcę,w sumie to przydałoby mu się kilka słów na temat punktualności,a zresztą.
Do galerii jechałam pół godziny więc mam trzy godziny na chodzenie po sklepach.
Gdy weszłam do Bershki poczułam na sobie kogoś spojrzenie. Rozglądnęłam się,ale nikogo nie widziałam.
Po chwili poczułam zimną dłoń na mojej szyi i ciepły oddech padający na plecy.

____________________________

Może być ? <3 Mam nadzieje :D

Przeczytałeś-aś   -   Zostaw koment ;****









Rozdział 2

**Victoria**

Po skończonym w-fie zostałam za karę układać piłki,bo" nie zachowywałam się odpowiednio" jak stwierdził to pedancik nauczyciel. Gdy skończyłam,poszłam do szatni,by się przebrać. Zauważyłam wydzierającego się Troy'a na Kimberly,nie zamierzałam się wtrącać.Przynajmniej dopóki nie usłyszałam głosu Harr'ego
-Kurwa masz jakiś problem Troy ? Odwal się od niej,albo obiję ci ten twój śliczny pyszczek ! - wykrzyczał Harry przez zaciśnięte zęby
- No dawaj,próbuj szczęścia.
Po chwili widziałam już tylko leżącego Troy'a na ziemi. Wstał i wyszedł z resztą paczki,szybko pobiegłam za nimi.
Troy był niewiarygodnie wściekły,chciałam załagodzić sytuacje i pogłaskałam go po ramieniu,na co on gwałtownie się obrócił i wysyczał
- Nudzi się kurwa ! To idź się pobaw ! Idiotka..... - prychnął
Stałam na środku korytarza jak wryta. Zatkało mnie dosłownie,a łzy jakoś same zaczęły cisnąć się do oczu. Pobiegłam do łazienki. Mówiłam sama do siebie :
Spokojnie Vicki,był zdenerwowany,na pewno..... Weź się w garść !
Poprawiłam makijaż przez co kreski na powiekach były nie równe,dopiero za dziesiątym razem się udały. Wstawiłam sztuczny uśmiech,którego tak często używałam i wyszłam z łazienki. 
Na korytarzu ujrzałam Kimberly i Harr'ego śmiejących się i dobrze bawiących.
Strasznie żal mi tego,że nie dostał na tyle mocno,żeby wrócił do tej swojej szkółki gdzie wysłali go na wymianę.
Otworzyłam plecak i wyjęłam piórnik. Powoli zaczęłam wyciągać z niej temperówkę. Rozglądnęłam się dokładniej i pewna,że nikt mnie nie zauważy pobiegłam do łazienki.
Mały śrubokręcik wisiał tuż nad moją głową,zawsze tu był,a ja go dopiero teraz widzę.
Zerwałam go ze sznurka i zaczęłam wykręcać żyletkę z temperówki. Wypadła wprost na moją rękę,jakby prosiła się by jej użyć.
Zrobiłam delikatną kreskę na nadgarstku i poczułam ulgę. Wpadłam w jakby trans. Zrobiłam jeszcze dwie i szczęśliwa wyszłam z łazienki.
Przy lustrze zauważyłam Kimberly, poprawiała makijaż. W szybkim tempie zsunęłam rękawy bluzy.
W tej samej chwili zadzwonił dzwonek. Teraz matma,nienawidzę jej.
Nauczyciel posadził mnie w ławce z Niall'em. Cieszyłam się bo chciałam poznać go bliżej.
W czasie lekcji podał mi karteczkę

N: Hej :* Schowaj blizny na nadgarstkach koleżanko,bo jeszcze nauczyciel zauważy ;)
V: Hej ;* Dziękuję i proszę cię nie mów nikomu....
N: Jaasne,nie powiem ;*
V: Mogę ci zaufać ? :*
N: Pewnie ^^
V: Dziękuję ;***
N: Ej a wiesz o co chodzi z Harry'm i Kimberly,bo oni podobno są razem,a przecież praktycznie w ogóle się nie znają ?
V: Nie wiem i szczerze to chuj mnie oni obchodzą,obydwoje są siebie warci......... -,-
N: Nie mów tak o Harry'm,on naprawdę jest spoko,tylko trzeba go trochę poznać... ;)
V: Nie chcę mi się wierzyć, jak dla mnie jest zwykłym chujem i tyle na ten temat -,-

Kiedy Niall odczytał karteczkę zadzwonił dzwonek,ucieszyło mnie to. Na resztę lekcji miałam zwolnienie od cioci. W szatni zauważyłam tą jebniętą parę gołąbeczków,aż mnie zmuliło.
-Harry przestań to łaskocze !
- Kimberly,jedna sprawa........dasz buziaka to skończę ! 
-Nie dam !
-Dawaj !
-Nie !
Oszczędziłam sobie zabrania kurtki z szatni,zrobię to jutro. Chciałam jak najszybciej być w domu.
Pobiegłam nie patrząc na drogę.
Usłyszałam piski opon i krzyki jadącego w aucie mężczyzny.
Teraz chuj mnie obchodził jakiś mężczyzna,obchodziło mnie to dlaczego bardziej przejmuję się tym,że Harry jest z Kimberly niż tym że pokłóciłam się z Troy'em.
Weszłam do domu prze bramkę. Nie dobrze ciocia jest w domu. Nie chcę mi się odpowiadać na jej głupie pytania. Weszłam do domu rzucając krótkie 'cześć' cioci
- Jak w szkole skarbie - zapytała wesoło
- Wspaniale - powiedziałam z ironią w głosie,której oczywiście nie wyczuła.
-Zjesz coś ?
-Nie dziękuję,jadłam w szkole.
- A może
Nie zdążyła powiedzieć bo już byłam na górze w swoim łóżku przykryta kołdrą. Chciałam się w nim zaszyć na zawsze.
Zdjęłam swoje jeansy,a zarzuciłam krótkie spodenki,co nie było chyba najlepszym pomysłem.
Widać było moje wszelakie blizny na udach.
Z powrotem wróciłam do łóżka,przez nieuwagę strąciłam lampę. Wstałam,by ją podnieść.
Gdy położyłam lampę na biurko zauważyłam opakowanie żyletek. Jak one się tu znalazły,czy ja ich nie schowałam,co by się stało gdyby ciocia je zauważyła. Tysiące pytań krążyło w mojej głowie.
Otworzyłam opakowanie.
Były tam jeszcze nieużywane żyletki. Wyciągnęłam jedną z nich,oglądając ja na przeróżne strony. W jednej chwili przejechałam po udzie,delikatnie,prawie nic nie było widać. Przypomniała mi się sytuacja z Troy'em i nagle ręka jakby sama powędrowała do uda i przycisnęła mocniej tym samym robiąc krwawy ślad na nim. Przypomniał mi się Harry i Kimberly. Żyletka jeszcze mocniej przywarła do uda jeszcze szybciej się po nim przesuwając. W tej samej chwili ciocia zapukała w drzwi.
-Skarbie mogę wejść ?
Powiedziałam tylko ciche kurwa i zakryłam się kołdrą.
-Chwila kuźwa,czy nie można mieć już własnego życia ?
Żyletki schowałam pod poduszkę a zużytą położyłam na szafce nocnej co było niewiarygodnie dużym błędem.
Ciocia weszła nie czekając dłużej.
-Co robisz ?
-Nic,a co się to obchodzi ?
Ciotka spojrzała na szafkę,moje źrenice zaczęły się powiększać.....
-Kochanie stłukłaś lampę ? ciocia uśmiechnęła się przyjaźnie
Chciało mi się tak zajebiście śmiać,myślałam że ona zauważy żyletkę,a ona widzi lekko obitą lampę,przecież to musi być idiotka na dodatek ślepa.........
-Pojedziemy dziś na basen ? - zapytała przyjaźnie nie zwracając uwagi na moje niegrzeczne odzywki.
-Chyba cię pogięło - parsknęłam za głośno niż planowałam
-Dlaczego,przecież lubiłaś pływać
-No dobrze już dobrze pojadę - odpowiedziałam zniechęcona 
-To za pół godziny na dole i ani chwili dłużej !
-Pffffff,wcale nie muszę z tobą jechać.
-Pół godziny !
Idiotka pomyślałam gdy wyszła.... Zaczęłam się pakować. Wzięłam swój dwuczęściowy strój,w moich myślach cały czas miałam obawy czy ciotka się dowie i zauważy blizny,ale szybko je rozwiałam.
Spakowałam moje różowe japonki oraz dwa ręczniki. Moje włosy spięłam w luźnego koka. Wzięłam telefon do ręki i na chwilę zajrzałam na facebook'a 
2 wiadomości o Troy'a
Nie otworzyłam ich,rzuciłam telefon na łóżko i zeszłam na dół. Pewnie będzie mnie przepraszać i w ogóle,nie mam ochoty teraz je czytać,mam go w dupie.
Ciocia zeszła wesoła i rzuciła mi kluczyki od auta powiedziała,że będzie za pięć minut.
I dokładnie tak było. Gdy ciocia weszła do auta od razu je odpaliła,natomiast ja włożyłam swoje słuchawki do uszu i przymknęłam powieki.
Po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu.
Skrępowana weszłam do szatni i zaczęłam się przebierać. Ciotka dziwnie na mnie patrzyła,jakby się czegoś obawiała. Przestałam się nią przejmować i weszłam na baseny zakrywając moje uda dłońmi.
Zobaczyłam moją matkę,zaparło mi dech w piersiach i łzy zaczęły cisnąć się do oczu.....



______________________________
Baduuuum TSSSS :* Jak się podoba ? :D




Przeczytałaś-łes    -    Zostaw komentarz ;) :*






Rozdział 1

 ** Victoria **
Leżąc w łóżku oglądałam sobie moje nadgarstki, krótkie linie na nich były mocno czerwone. Robię to bo po prostu są chwile słabości, z którymi sobie nie radzę. Często robię to przez chłopaków lub przez tęsknotę za rodzicami, z którymi widzę się tylko 2 razy do roku. Jak dobrze pójdzie. Ciocia jakoś nie może wejść do mojego zamkniętego świata,oczywiście nie wie o złych rzeczach które robię. Wie tylko że przeklinam, ale to normalne u nastolatków. Ciotka wie że napewno mam jakieś tajemnice, tylko nie chce otworzyć jej bramy do moich najskrytszych sekretów. Boli mnie czasami to że jestem w tym sama. Tylko moje przyjaciółki wiedzą o tych rzeczach. Jak tu powiedzieć o takich ważnych i niekomfortowych rzeczach osobom które nie potrafiły uszanować tego że jestem za młoda na stratę rodzinnej miłości. Ale chyba najlepszym wyjściem było zamieszkanie z ciocią Niną. Usłyszałam głośne pukanie.
- Victorio, moge wejść? - zapytała trzymając ręke na klamce i przyciskając ją.
- Chwilka ciociu! - rzuciłam sie do szafy i wyciągnełam z niej długą szarą bluze która zasłania moje czerwone nadgarstki. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je ostrożnie. Ciocia weszła i położyła tace z naleśnikami i sokiem pomarańczowym na szafce nocnej.
- Ciociu nie jestem specjalnie głodna
- Dziecko musisz coś zjeść, zaraz musisz być w szkole. - była nadopiekuńcza,zdecydowanie
- Nie jestem już dzieckiem. Mam już 17 lat.- próbowała złapać kosmyk moich włosów. Odwróciłam się,jej policzki zalał rumień. W domu nie jestem tak bardzo kontaktowa jak w szkole.
- Kochanie ty mi o niczym nie mówisz, chciałabym dzielić z tobą twoje sekrety. - ta kurwa, chyba w snach - martwie sie o ciebie i wydaje mi sie że masz problemy.
- Ciociu nie mam. - pchnełam ją w kierunku wyjścia - musze sie zbierać do szkoły. - zamknęłam jej drzwi przed oczami. Poczułam coś przyjemnego, prywatność. Słyszałam jak ciotka powoli schodziła na dół. Ostrożnie przekręciłam klucz w drzwiach i zrzuciłam z siebie bluzę. Poszłam od razu pod prysznic. Gorąca woda piekła moje nadgarstki, ale przyzwyczaiłam się do tego. Ubrałam się w rurki, czerwone conversy, bluzkę z napisem 12 a na to zarzuciłam czarną skurzaną kurtkę. Wzięłam plecak i zbiegłam na dół.
- Ciociu wychodzę. Trzymaj się. - podeszłam całując ją w policzek, kiedy się odsunęłam zauważyłam na jej twarzy szeroki uśmiech. Była szczęśliwa że chociaż się z nią żegnam. Wyszłam przed dom, tam czekał już czerwony samochód  moich przyjaciółek.
Jak to nastolatki w tym wieku, dałyśmy sobie po buziaku w policzek  chichocząc.
- No to jedziemy laski. - zawołała Tessa, nie mogę ukryć,że to ją lubię najbardziej z moich przyjaciółek. Tessa ma bardzo miłego chłopaka , gra on w drużynie piłki nożnej u nas w szkole. Mój chłopak nazywa się Troy. Kocham go, jest najlepszy na świecie.
- Victoria, ciotka nic nie zauważyła? - zapytała Emily.
- Jak zawsze, nic nie zauważyła. Czasami zastanawiam się czy jej oczy to nie jakieś atrapy. - zaśmiałam się, a dziewczyny wybuchły śmiechem. Samochód jechał z prędkością 80km/h, kiedy jakiś palant na drodze wymusił pierwszeństwo. Kiedy samochód gwałtownie się zatrzymał po drugiej stronie ulicy w czarnym ferrari dojrzałam dwóch nastolatków. Jeden z nich był słodkim blondynem, drugi zaś strasznie aroganckim brunetem. Ale się dobrali. Prychnęłyśmy i Tess ruszyła.
- Skurwiel ! - zawołałam po czym pokazałam mu fuckera. Fajny widok musieli mieć piesi.
- Ale pokazałaś pazurki -zażartowała Steph- ci chłopcy byli nieziemscy.
- Bez przesady.- prychnęłam już któryś raz.
Tess zaparkowała na jednym z miejsc parkingowych przed liceum. Po drugiej stronie parkingu stali Troy i Jacob- chłopak Tess. Podbiegłam, a Troy przytulił mnie w tali.
- Cześć kochanie.- pocałował mnie, co nie powiem, bardzo mi się spodobało.
- Ej zakochańce był dzwonek. - krzyknęła Emily idąc w naszą stronę.
- Tak wiem.- powiedziałam zniesmaczona. Udaliśmy się pod klasę, idąc korytarzem cała szkoła zbiegała się by nam powiedzieć ,, cześć '' albo przybić piątkę. Jak dla mnie trochę to chore.
- Co jest dziś pierwsze? - zapytała Tess.
- Historia. - odpowiedział Troy.
Do klasy weszliśmy wyluzowani, zresztą jak zawsze. Troy przekupuje nauczycieli, więc nikt nigdy nas nie pyta, a i tak pod koniec roku mamy najlepsze oceny. Żyć nie umierać, chociaż w sumie..
- Witajcie moi najlepsi uczniowie.- powiedział ze sztucznym uśmiechem. Troy przechodził właśnie obok profesora wciskając mu pieniądze do ręki. Kurwa, jaki skurwysyn, a nie nauczyciel.
Usiadłam w ławce na końcu, siedzę tam bo czasami jak nie ma co robić to lubię pooglądać sobie moje blizny. Nie mogłabym tego robić w pierwszej ławce ze względu na klasowych kapusiów.
- Siadajcie!-wszyscy zamilkli siadając na swoich miejscach.- jak wiecie omija was dziś godzina z wychowawcą ze względu na nieobecność pani Libery, więc to ja przedstawię wam nowych uczniów z wymiany. Wejdźcie chłopcy. - przez drzwi wszedł arogancki brunet a za nim słodki blondyn.
- O kurwa! - powiedziałam zaskoczona.
- Panno Smith proszę się wyrażać na lekcji!
- To jest Harry Styles- pokazał na bruneta w lokach- a to Niall Horan- pokazał na uroczego blondyna.
Harry siadł ławkę obok mnie,natomiast Niall usiadł z przodu.
Uśmiechnął się szyderczo,teraz miałam ochotę jebnąć mu z całej siły w twarz.
Później zatraciłam się już tylko w oglądaniu blizn. Miałam wrażenie że przez całą lekcje szyderczy uśmiech nie zniknął z jego twarzy. Kiedy tak palcem jechałam po najdłuższej z blizn, na moją ławkę wleciał skrawek papieru. Rozejrzałam się po klasie, jednak nikt nie patrzył w moją stronę, oprócz niego.
Rozwinęłam kartkę.
H:Dlaczego to robisz? - zatrzęsłam się patrząc w jego stronę. Wzięłam długopis do ręki.
V:Wal się.
H:?
V:Co cię to niby kurwa obchodzi?
H:Nie wiedziałem że jesteś taka zadziorna :*
V:Spierdalaj, nie masz własnego życia?!
H:Myślisz że śmierć to dobre wyjście?
V:Tak kurwa, myślę że wspaniałe. Przynajmniej nie będę musiała oglądać takich popierdoleńców jak ty.
H: Dziękuje że tak mi schlebiasz dziwko.
V: Jak ty mnie kurwa nazwałeś? - zanim podałam kartkę ktoś wyrwał mi ją z ręki. To był ten idiota, wyrzucił ją do kosza za sobą. Kurwa nie czaje, najpierw nazywa mnie dziwką a potem wyrzuca jedyny dowód. Dzwonek zakończył tą torturę w której czułam się jak w sali samobójców. Wymieniliśmy się spojrzeniami, po czym podbiegłam do Troy'a.
- Teraz W-F, dziewczyny chodźcie bo się nie zdążymy przebrać.
Z Emily i Tess udaliśmy się do naszej przebieralni. Kiedy zauważyłam chłopców wbiegających do naszej szatni, myślałam że wpadnę w furię. Podeszłam do naszego W-Fisty.
- Przepraszam, czy mógłby pan mi wyjaśnić co chłopcy robią w naszej szatni?
- Chłopcom zalało przebieralnie, więc z tego powodu muszą przebierać się w waszej.
Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, kurwa przecież dziewczyny i chłopcy w jednej przebieralni to masakra. Tak przecież nie może być!
- Ja pierdole co on sobie myśli? Że nam kurwa ich wciśnie do szatni!- zbuntowała się Tess kiedy wchodziłyśmy do szatni.
- Nie rozumiem tych wszystkich dziewczyn które bez skrępowania zaczęły się przy nich przebierać- powiedziałam oburzona.
Chłopacy już się przebierali, większość dziewczyn już też, więc i my musiałyśmy już zacząć.
Spojrzałam w stronę Troy'a który był już przebrany. Moim oczom ukazał się jedynie Harry bez koszulki. Miał dość sporo tatuaży i umięśnione ciało. Zaczęłam ściągać swoją koszulkę i od razu poczułam na sobie spojrzenia chłopców. Moje policzki zaczerwieniły się w szybkim tempie. Wyszłam z szatni zarumieniona, już nigdy więcej, nie zgodzę się na coś takiego. Lekcje się zaczęły. W tym tym tygodniu rozpoczęliśmy naukę piłki koszykowej,zresztą jak co roku. Zostaliśmy podzieleni na dwie drużyny. Dziewczyny przeciwko chłopcom. Poszło nam całkiem nieźle,nie licząc tego,że dostałam od Kimberly w głowę,głupia dziewucha.
Wiem,że w szkole ma już przechlapane,Troy gdyby potrafił zabijać wzrokiem,ona już dawno by nie żyła.

____________________________
Mam nadzieję że spodobał wam się pierwszy rozdział bloga ,, STAY WITH ME '' :)





środa, 30 kwietnia 2014

Prolog

Popularna dziewczyna, wydaje się że szczęśliwa, z chłopakiem, kochającymi rodzicami i innymi wygodami w życiu. Ale to wcale nie tak. Jestem jedną z najbardziej popularnych dziewczyn w szkole, ale co mi z tego skoro jestem nieszczęśliwa, niepotrzebna, zaniedbana i sama? rodzice znaleźli sobie kochanków. A następnie, odeszli. Mam tylko dość wyrozumiałą ciocie. Moje motto to ,, Świat zamknięty, rany otwarte''. Ból, to słowo nawet już mnie nie straszy, nie obrzydza, przyzwyczaiłam się już do tego słowa. I to tego co ono wyrządza. Niby mam mnóstwo przyjaciół, ale co mi daje to jeśli oni któregoś dnia mnie opuszczą? tak pale, pije i robię sobie krzywdę. Może to głupie, ale prawdziwe.. jednym słowem, jestem chodzącą nikotyną.


______________________
Oto prolog :* krótki XD
Szablon by S1K